genealogia kresy fotografia oszmiański genealogia kresy fotografia oszmiański

W dniu 11 listopada 2018 roku z okazji Stulecia Niepodległości Prezydent Rzeczypospolitej odznaczył pośmiertnie Orderem Orła Białego - najstarszym i najwyższym orderem państwowym RP - dwadzieścia pięć wybitnych i symbolicznych postaci: "przedstawicieli najważniejszych dla Polski XX wieku grup społecznych i wyznaniowych", których wybór jest "elementem niezwykle wspólnotowym, łączącym, pokazującym, że dla Rzeczypospolitej, władz Rzeczypospolitej, dla Prezydenta Rzeczypospolitej wszystkie części naszego społeczeństwa i wszystkie dziedziny życia społecznego w Polsce są jednakowo ważne".

Warto podkreślić, że jedna spośród tych osób jest bardzo mocno związana z Ziemią Oszmiańską - to Tatar: Leon Mirza Najman Kryczyński.
Tutaj między Holszanami, a Krewem spędził dzieciństwo w rodzinnym majątku: Oboziszcze, w którym później (w wydzielonym folwarku Paulinów) gospodarował Jego młodszy brat Anatoliusz. Tutaj w Goreckowszczyźnie mieszkał drugi z Jego braci Olgierd, kiedy pracował jako sędzia w Oszmianie i Holszanach. To także tutaj na mahometańskim cmentarzu w Dowbuciszkach ("sercu oszmiańskiej Tatarszczyzny") pochowany jest Jego ojciec Konstanty Kryczyński.


Życiorysy Leona Kryczyńskiego i Jego brata Olgierda (a zwłaszcza ich losy w okresie 1918 - 1920) to materiał na hollywoodzki scenariusz - niestety nie zakończony happy endem: Leona rozstrzelali Niemcy w końcu 1939 lub na początku 1940 roku, zaś Olgierd został zamordowany przez sowieckie NKWD w czerwcu 1942 roku. W taki to symboliczny sposób losy pochodzących z Ziemi Oszmiańskiej liderów przedwojennej tatarskiej społeczności w Polsce odzwierciedlają tragedię Rzeczpospolitej pod władzą niemieckich i sowieckich okupantów...

oszmiana kresy genealogia vorbrodt

Leonowi Kryczyńskiemu zadedykowany jest napisany w 1932 roku przez Stanisława Radwana (właściwie Stanisław Kryczyński) na poły poetycki, na poły reporterski opis tatarskiego życia na Oszmiańszczyźnie, wspaniale prezentujący malowniczy świat polskich Tatarów na Ziemi Oszmiańskiej, który niestety bezpowrotnie zaginął... Niech żyje w naszych sercach i wyobraźni!



Stanisław Radwan

Wspomnienie



Panu Leonowi Kryczyńskiemu poświęcam

O drogo piaszczysta, płacząca czerwonymi łzami sierpniowych jarzębin –
wiedziesz nas ku śpiewającym pieśń gościnną progom tatarskiego
dworu –
poprzez zagajniki złotych, drżących brzózek, zasianych szumiącą ręką wiatru na
rozłogach, przeoranych pługiem wojny –
poprzez siodła i garby wzgórz, falujących rżyskami, nabijanymi
kopcami zbożowych stert.
Rżą i prychają konie, czujące dobrotliwy zapach bliskiego domostwa
i smakowitą woń obroku w stajennych żłobach –
zaczerwienił się w zielonej gęstwie ogrodu komin oboziskiego
dworu.
U splotu dróg, biegnących od cichych, chodźkowskich Borun do
Wołożyna, od Bohdanowa do Łostaj, od Łostaj do Dowbuciszek –
wznosi się dwór „z drzewa, lecz podmurowany” –
Oboziszcze: czujny, tatarski obóz.
Wzgórze, na którym stoi, opływa rzeczka-pieśniarka, wartki, kryniczny
prądnik: Łostajka, bo przez odwieczne muzułmańskie Łostaje
przebiega – jej wodę przejrzystą chłeptały znużone bachmaty tatarskich,
królewskich chorągwi i szlacheckich ułusów.
Dokoła pola zastygłe w litewskiej, bezmiernej melancholii: zielone
rozmiękłe łąki i żółte ściernie pod ogromnym błękitem nieba –
nad drogami wiszą nieruchomo koralowe girlandy kalin.
Ziemia milcząca i nieodgadła, bogata i gościnna – ile narodów –
tyle wiar, ile wiar – tyle świątnic.
Opodal muzułmańskiego dworu – krzyż...
czarny, przydrożny krzyż, postawiony przez muślima na mogile poległych
w 1812 roku Francuzów –
tędy właśnie wiódł jeden z traktów epicznej wyprawy, ciągnącej na
wschód w ciężkiej hipnozie, narzuconej przez daleką melodię
kremlińskich dzwonów –
tędy przewalały się masy wojsk idących z krzykiem płomiennym:
Cesarz! Cesarz! – wśród kadr napoleońskich cwałował pułk starej
tatarskiej jazdy pod Koryckim, Achmatowiczem i Ułanem:
oczy muślimów zasnuwała srebrna mgła łez radosnych, gdy załopotał
na wietrze zielony sztandar Islamu z białym, wojennym orłem.
Cudowna, staroświecka klechda!

* * *

A potem –
w odwiedziny do sąsiadów-Tatarów po staropolsku –: rzemiennym
dyszlem – od folwarku do folwarku!
Serca otwarte, życzliwe, serdeczne, twarze dobre i uśmiechnięte –
stara Goreckowszczyzna z orzechowym sadem i sadzawką rybną – gospodarzy
tu dzielnie Olgierd Kryczyński;
cichy Paulinów Anatola Kryczyńskiego z małym dworkiem
i cienistą aleją –
pachnące miodem i spiżarnią Rowy energicznej „księżniczki” Marji
Kryczyńskiej –
aż wreszcie – Dowbuciszki, serce oszmiańskiej Tatarszczyzny.
Wszędzie „gościńce” wściekle wyboiste, moszczone gdzieniegdzie grubymi,
drzewnymi bierwionami; w czasie wojennym rozbrzmiewały głuchym
hurgotem toczących się dział i furgonów. Pola porżnięte okopami;
betonowe schrony „Germańców” porosły trawą i łopianem. Z okapów
białoruskich chałup zwisają bezwładnie telefoniczne, nieużyteczne już
przewody.
Wioski, dwory i zaścianki –
mosty, mostki, brody, potoki i stawy –
popas pod rozłożystą koroną śpiewającego dębu –
daleki, błękitem przymglony rysunek akademickich Smorgoń.
Nareszcie:
Dowbuciszki –
gwarna, pracowita wieś, rozrzucona szeroko nad zieloną kotliną,
przeciętą srebrnym strumieniem –
brzęk sierpów, wibrujący w czystym powietrzu metalicznym dygotem
– i skrzypot studziennych żurawi –
od ilu już wieków pobrzmiewa tą melodyjną muzyką stary, tatarski
zaścianek?
W zielonych kulach ociężałych letnią dojrzałością drzew przebłyska
maleńki, kolorowy meczet –
archaistyczne przypomnienie modrzewiowych huculskich cerkiewek
z podcieniem i bizantyńską kopułą. Zamiast dzwonnicy – wieżyczka
minaretu, zamiast krzyża – blaszany, błyszczący półksiężyc, na którym
siadają w przelocie znużone gołębie obłoków, lecące z słowem o dalekiej,
zapomnianej ojczyźnie –
wyciosały sobie ten meczet pobożne ręce muzułmańskich parafjan
w wieku osiemnastym, gdy gdzieś na dalekim świecie Pan Wolter
burzył kościoły.
Przy meczecie – cienisty cmentarz.
Dyszące słodkim dosytem maliny oplatają pożądliwymi gałęźmi
omszałe mogilne głazy, porysowane arabeskami starożytnych modlitw.
W tych białych, kamiennych dzbanach przelewa się mądra, wiekuista
siła, dająca śmierć rzeczy żywej, a umarłej – żywot.
„Józef Kryczyński 1825”,
Tak – to już od stu lat...
Słowa proste a tak przedziwne!
Miła, swojska gościna u pana Alego Kryczyńskiego – pachnący sianem,
wiejski nocleg.

* * *

Kąty –
biały, słoneczny dworek, mający coś mickiewiczowskiego w swojej
cichości pogodnej i czystej.
Przed domem barwne rabaty i grządki kwiatowe pieczołowicie utrzymane,
bo gospodarz, pan Bohdan Achmatowicz, jest zawołanym ogrodnikiem
i całymi bożymi dniami koło swych różyczek się krząta. Doprawdy, wizerunek
„człowieka poczciwego” od XVI stulecia niewiele się zmienił! Dla
niego zawsze rozkosz „po sadkoch, po ogrodkoch sobie chodzić, szczepków
naszczepić, drobne drzewka rozsadzić, niepotrzebne gałązki obcinać, mszyce
pozbierać, krzaczki okopać, trzaskowiskiem osypać, bo tego trzeba, aby
około młodego drzewka chwast nie rósł”. To ogrodnictwo Achmatowiczowe
jest więc wyrazem szlacheckiej i szlachetnej duszy polskiej Tatarszczyzny.
Wieczorem, gdy srebrny półksiężyc zawisnął nad muzułmańskim
dworkiem – wesoła, beztroska zabawa z okazji urodzin córki gospodarzy,
Musi. Toasty, oklaski, tańce, gwar...
Całe okoliczne sąsiedztwo – wszystko Tatarzy!
Achmatowicze, Kryczyńscy, Talkowscy, Tuhan-Baranowscy, Romanowicze,
Murza-Murzicze – trudno nawet wszystkich spamiętać!
– Dziś, dziś! Biały mazur! –
bo już świt w oknach się bieli.

* * *

Trzeba przejść po chwiejnych deskach zniszczonego mostu, zawieszonego
wysoko nad śpiewnym strumieniem –
Łostaje już niedaleko.
Stary, ludny zaścianek, gęsto zabudowany szlachecko-tatarskimi
domami.
Tutaj imć pan Bielak w 1812 roku bronił się z sąsiadami-Tatarami
przed rabunkową napaścią francuskich maruderów, tu częstował litewskimi
kołdunami rubasznego kwestarza –:
obrazy pachnącej nieco myszką, romantycznej lektury wyrastają na
nowym, żywym tle.
Na lesistej górze – wśród sosen szumiących gęstym igliwiem – kryje
się cichy muzułmański cmentarz. Pomiędzy nagrobnymi głazami wiją
się ostre, kolczaste druty wojennych zasieków, które w to zacisze święte
ludzka złość wplotła.

[1932]

genealogia kresy Tatarzy oszmiański genealogia kresy Tatarzy oszmiański